Park Ceres

W tym niewielkim parku mieści się ogromna altana w której przodkowie Apolla często dają koncerty. Jest tu wiele drzew liściastych i nieco mniej iglastych. Skromny plac zabaw zadowala wszystkich małych herosów. Tutaj też odbywają się najróżniejsze festyny organizowane przez Senat. Można się tu natknąć na mnogość ławek i koszy na śmieci. Jest tu też kilka stolików przeznaczonych do gry w szachy. Tuż za altanką jest ulubione miejsce rodzin z dziećmi, a mianowicie znajduje się tam grill i stoły z ławkami.

Alice, z książką w ręku, doszła do parku. Usiadła na jednej z ławek znajdujących się dalej od altanki (przy której było mnóstwo osób przez większość czasu). Rozłożyła się tak, żeby ciężkie glany zajmowały miejsce każdemu, kto chciałby się dosiąść i otworzyła książkę tam, gdzie skończyła.

Gabe spacerował sobie po parku, bo nie do końca miał co robić.Jego uciążliwe bóle głowy po prostu ustały, jak ręką odjął.Przeczesał palcami swoje czarne włosy.Jego inteligentne, niebieskie oczy obserwowały otoczenie uważnie.Miał na sobie czarne szorty, luźną koszulkę na ramiączkach w tym samym kolorze, i dla odmiany, czerwone trampki.Gdy zauważył jakąś dziewczynę, postanowił zagadać.
-Chyba nie lubisz towarzystwa.-Postanowił rzucić na wstępie żartem.

- Co? - odruchowo zapytała. - Aaa, no nie całkiem, po prostu chyba czekam na koleżankę. - Uśmiechnęła się.
Usiadła normalnie, robiąc mu miejsce na ławce. Wskazała na nie głową.
- Jak chcesz, to usiądź.

Kiwnął głową z podzięką.Przyjrzał jej się dokładnie.
-Czy nie jesteś z piątej kohorty?
Był centurionem, więc to chyba normalne, iż kojarzył swoich legionistów. Może nawet i wlepiał jej kiedyś kary dla zabawy? Chociaż, była dziewczyną, w dodatku ładną,więc wątpił w to.Nigdy nie robił na złość ładnym przedstawicielkom płci pięknej.

- Tak jestem, dlaczego pytasz?
Chwila. Chłopak wyglądał znajomo. Trochę jak...
- No nie, znowu... - spuściła wzrok. - Przepraszam, centurionie. Stałeś pod słońce, więc cię nie rozpoznałam.
KURDE. CHOLERA JASNA. ZNOWU CENTURION?! Następnym razem obrazi pretora przy rodzinie czy przy nim samym! Dlaczego tu jest tyle osób, które są od niej starsze rangą?! To jednak było świetne w CHB. Nie było takich wtop, jak odezwanie się bez szacunku, czy coś.

Julita przebiegała przez park, gdy zobaczyła siedzącą Alice z centurionem jej kohorty. Może nie powinna im przeszkadzać? A w sumie nie będzie cały dzień sama przebywać najwyżej ją wygonią. Podeszła swoim wyluzowanym pewnym siebie krokiem i jak zawsze uśmiechnięta.
-Cześć Alice, witam centku co to jakieś zebranie kohorty lub imprezka beze mnie?- powiedziała chichocząc- Mogę się dosiąść? Chyba że przeszkadzam-ostatnie zdanie dodała z tym jej uśmieszkiem i mrugając okiem.

Parsknął śmiechem, podając jej rękę.
-Gabe Stilinski, żaden centurion.-Nadal uśmiechnięty i rozbawiony Gabriel, w ogóle się nie przejął tytułem.W ogóle go nie używał, i chyba każdy już o tym wiedział.Centurion czy legionista, co za różnica? Przynajmniej on tak na to patrzył.Nie należał do osób, które jakoś podniecały się władzą nad kohortą czy władzą w ogóle. Jak się czasem na kogoś mocno wkurzał, a był niższy rangą, mówił coś w stylu "Dla ciebie centurion"-dodawał to zazwyczaj zimnym tonem, ale trzeba go było wyprowadzić z równowagi.Ukradkiem spojrzał na inną swoją legionistką.Skinął głową na powitanie.

Uścisnęła mu rękę, z ulgą wydychając powietrze. Uśmiechnęła się.
- Alice Cooper.
I po raz kolejny stwierdziła, że ma świetnych ludzi w swojej kohorcie. Wyluzowany centurion i koleżanki, które nie są płytkie, a jedna nawet jest Greczynką (co z tego, że ją wystawiła). Jak na zawołanie, pojawiła się Julita.
- Cześć. - Znowu się uśmiechnęła. - Co tam?

Julita usiadła obok nich, czuła się wykluczona ze swojej kohorty. W końcu jej plan na każdy dzeń to trening, może jakaś wódeczka i sen długi sen. Z czegoś musiała zrezygnować w końcu nie mogła tak dalej żyć.Było tylko jedno wyjście.
- Wiesz nudy, prawie cały dzień przespałam w lesie pod drzewem koło ścieżki. A chciałam tam usiąść tylko na kilkanaście minut.- powiedziała dalej się uśmiechając- Koniec muszę przespać tak długo spać, już pomału nawet zaczyna mi brakować czasu na picie-zaśmiała się.- a co tam u was?

-Nazywasz się jak świetny zespół, który osobiście bardzo lubię. Szczególnie "Poison"-Parsknął śmiechem po raz kolejny, bo to akurat go zaciekawiło.Włożył rękę do kieszeni, bo po co miał ją trzymać jak jakiś wariat? Po raz kolejny przeczesał palcami włosy, ponieważ je po prostu uwielbiał. Co do drugiej legionistki, chyba znał jej imię, lecz nie mógł sobie przypomnieć.
-Sen w lesie? Ktoś nieźle zabalował.-Zagwizdał z uznaniem.

-Ja, a w życiu!- spojrzała na Gabe'a (mogę to tak odmienić)- Nie a tak na serio dziś jestem trzeźwiuteńka jak niemowlę. Ale co wy na małe piwko? Szanowny centurionie chyba przymkniesz na to oko?- Zrobiła błagalną minę pieska- Ale jestem niewychowana, nawet się nie przedstawiłam Julita Kusiak- powiedziała podając chłopakowi rękę.

- Mój ojciec ich uwielbiał, a miał na nazwisko Cooper, dlatego imię było oczywiste... No i nie jesteś pierwszą osobą, której się kojarzę z trucizną. - zaśmiała się, po czym zwróciła do Julity. - Ja nie piję, ale mogę wziąć butelkę coli, jeśli chcesz.
W tym momencie usłyszała swoje imię. I drugi raz. I trzeci. Aż w końcu przybiegła nieogarnięta Wendigo.
Alice zaczęła się śmiać, kiedy dziewczyna zauważyła, że ktoś jest z nią.
- To Gabe, a to Julita. Nie było cię chwilę, to tak jakby przyszli. Mieliśmy iść na piwo i colę. Spokojnie, są... sprawdzeni.
Dalej się śmiała pod nosem. Dziwna sytuacja.

Zrobiło jej się smutno gdy Alice powiedziała że nie pije, może przynajmniej Gabe się z nią napije. Nagle usłyszała dziewczynę biegnącą do nich i wołającą do niej po imieniu. Zirytowało ją to trochę nie lubiła czuć się jak powietrze, ale przecież nie będzie się wkurzać o takie błahostki. Julita próbowała przypomnieć sobie jej imie była pewna że była z ich kohorty za często widywała ją w baraku.
-Cześć- powiedziała milutkim głosem do przybyłej dziewczyny podając jej rękę-Chcesz się z nami napić? Jeśli chcecie to nie musimy nawet nigdzie iść. Możecie poczekać, a ja skocze po piwko i cole do baraku i tak miałam iść się przebrać.- uśmiechnęła się, nie lubiła być tzn. chłopcem na posyłki, ale czuła że po tych kilku kilometrach zaczyna pachnieć od niej nieprzyjemnym zapachem.

Uścisnął dłoń swojej legionistki.
-Miło mi.I proszę, nie nazywajcie mnie centurionem.Czuję się z tym jak pajac.
Spojrzał przez chwilę na jakąś dziewczynę. Narwana? Czy coś? Pewnie tak.Naprzykrza? On? Nigdy.
-Weź, wstań.Żaden centek, tylko Gabe.-Parsknął śmiechem.

- Wiesz co... jednak przynieś mi jedno piwko. Ale colę też! Proszę?
Nienawidziła alkoholu. Ale niech będzie, w towarzystwie może trochę wypić.
- Wendigo, wstawaj, Gabe jest spoko. Też na początku nie ogarnęłam, że jest centurionem i nie musiałam szorować baraków szczoteczką do zębów... chyba, że o czymś nie wiem. - Mrugnęła do centuriona.

-Nie będę kazał ci tego robić. Chyba,że ktoś pobrudzi moje Timberlandy.Wtedy czeka go mycie męskich toalet u nas w baraku.-Patrzyl w paznokcie mówiąc to, w dodatku zironizował-żartował, proste. Miał jedną zasadę, o której nikt nie musiał wiedzieć-nie wysłużał się ani nie wyżywał na kobietach. A jak były ładne, to już w ogóle.

Na szczęście Alice zmieniła zdanie, ucieszyła się bo nie chciała sama pić.
- Więc co chcecie?- zwróciła się do centka i nowo poznanej dziewczyny, zaczynało ją naprawdę wkurzać to jak bardzo nie zwracali na nią uwagi.- Szybka odpowiedź! Niestety my dzieci wojny nie mamy za dobrej cierpliwości,i a uwierzcie nie chcecie sprawdzać kiedy się kończy- mrugnęła do nich.

-Nie napiję się, bo mnie skarcą.Nie z legionistami, przynajmniej na razie.-Odparł, krzyżując dłonie.A zresztą, przyda im się ktoś, kto w razie czego ich przypilnuje i ogarnie, jak wpadną na pretora czy coś.