Ścieżka

To tu znajdują się pomniki wszystkich rzymskich bogów którzy nie mają swoich świątyń. Ich bezuczuciowe twarze patrzą się ze wszystkich stron. Oczywiście po drodze porozsadzany jest bukszpan i co kawałek można napotkać się na marmurową ławeczkę w mocno rzymskim stylu. To miejsce nie jest jednak dobrym miejscem na randkę czy coś takiego, no chyba, że chce się do siebie zrazić swoją sympatię, wtedy jak najbardziej. Krąży też plotka, że to tu IV kohorta odnalazła Junonę w postaci rośliny...

Gabu jak zwykle rano poszła przejść się po Wzgórzu Świątyń. Nie było to tak fajne miejsce jak Mały Tybr, ale miało swój urok. Wszędzie rosły małe zielone krzaczki zwłaszcza w okolicach pomników. Córka Bachusa szła powoli ścieżką ciesząc się ładną pogodą. Tutaj na wzgórzu wiał lekki wietrzyk poruszając jej blond włosami i chłodząc przyjemnie skórę. Mimo, że wczoraj dużo wypiła nie miała kaca, więc postanowiła pójść do świątyni swojego ojca, żeby mu podziękować, chociaż tak naprawdę szczerze go nie znosiła.

Alice uznała, że musi zapamiętać imiona rzymskich bogów, żeby nie miała głupiej miny, jeśli ktoś jej następnym razem powie, że jest dzieckiem Lua, Kybele lub Ops. Mijała właśnie posąg Salus (zdrowie i bezpieczeństwo), kiedy zobaczyła znajome blond włosy.
- Hej, Gabu! - krzyknęła. W sumie nawet nie wiedziała, czy ma ochotę z nią rozmawiać, ale znudziło jej się czytanie dziwnych imion i oglądanie kamiennych twarzy.

Gabu jej chyba nie usłyszała. Alice wzruszyła ramionami i zaczęła czytać imiona kolejnych bogów.
"Ta wygląda jak Selene" - Pomyślała przy jednym z pomników.
Zauważyła chłopaka, który trzymał czekoladę. Właściwie to zauważyła czekoladę trzymaną przez jakiegoś chłopaka.
"Dobrze zrobił, że ją wziął... Muszę to opatentować" - pomyślała.

- Chętnie. - Odpowiedziała. Wzięła kawałek i usiadła obok niego. Wydawał się spięty, a zapanowała niezręczna cisza, więc zapytała: - Więc... jesteś synem Se... Luny?

Gabu zamyśliła się i nie zauważyła Alice. Dopiero po chwili odwróciła się w kierunku, z którego dobiegał jej głos. Siedziała na ławce z Devonem. Wyglądali na spiętych, czyli prawie zawsze kiedy ktoś rozmawiał z Alice.
- Cześć Devon! Czołem Alice! - krzyknęła biegnąc do nich, a potem spojrzała na czekoladę chłopaka. - Mniamci - powiedziała odłamując sobie kawałek i wpychając go do ust.

(udajemy, że jest tak, jak było? xd)

(tak, właśnie każę mu pisać dalej xD)

(enty raz ^^)
Nawet nie zauważył nabiegającej Gabu. Powoli zaczął się nieśmiało uśmiechać.
-Więc jak słyszałaś jestem Devon-dalej gryzł kawałek czekolady-Alice, tak? Z której kohorty jesteś?

- Cześć Devon. - uśmiechnęła się. - Z piątej. Ty, domyślam się, z pierwszej, jak Gabu? Tak w ogóle, to cześć Gabu.
Wzięła kawałek czekolady. I jeszcze jeden. Po czym popatrzyła na chłopaka, żeby zobaczyć, czy nie ma nic przeciwko.

Spojrzała z zaciekawieniem na tą dwójkę.
- Co tutaj robicie? - zapytała biorąc kolejny kawałek czekolady. - Ja właśnie szłam do świątyni Bachusa - wskazała głową na budowlę.

- No a ja przyszłam, żeby się dowiedzieć, którzy bogowie są od czego i ogólnie takie rzeczy. Nie mówię o Marsie czy Jupiterze, ale na przykład o Picomnusie... Czy jak on tam miał.

Gabu spojrzała na nią z rozbawieniem
- Kim? - zapytała ze śmiechem. - Nie jestem pewna czy jest taki bóg. Jeśli jest i ma dzieci to im szczerze współczuję - powiedziała biorąc kolejny kawałek czekolady i siadając obok nich. Machała nóżkami w powietrzu jak to miała w zwyczaju

-Tak Gabu nie krępuj się bierz ile chcesz-uśmiechnął się-mam tego dużo.
Widząc, że cała tabliczka została pochłonięta przez koleżanki wyjął z kieszeni paczkę żelków.
-Chcesz Alice?-wyciągnął do niej paczkę z żelkami

Po wyjściu z Principii, Ayden włożył sobie słuchawki w uszy i ruszył w stronę Świątyni Apolla. Tam niedaleko rosło ziele, które mu jest potrzebne. Poprawił listonoszkę, która mu lekko zawadzała. Nucił cicho pod nosem szedł ścieżką prowadzącą do świątyń. Chciał tylko jednego. Nie mijać nikogo, bo skoro Vitani dowiedziała się o jego "dziewczynie", to pewnie cały obóz już wie. Jednak miał pecha zobaczył przed sobą dwójkę osób z Jedynki. No to super, pomyślał. Starał się iść w jakieś odległości od nich.

Lilianne postanowiła odwiedzić świątynie swojego ojca. Wolnym krokiem szła ścieżką gdy zauważyła siedzące na ławce trzy osoby. Wśród nich siedziała jej siostra podeszła bliżej i się przywitała.
-Cześć wszystkim - lekko się uśmiechnęła próbując sobie przypomnieć czy zna chłopaka, który towarzyszy Gabu i Alice.

Gabu spojrzała na niego oburzona
- A ja?! - zapytała wyciągając rękę po żelki. Słysząc ciche kroki za sobą obejrzała się. - CZEŚĆ AYDEN!!! - wrzasnęła na cały głos widząc jego ciemne włosy i pomachała do niego.
Potem przeniosła wzrok na siostrę, która do nich podeszła
- Czołem Lilianne. Jak tam po wczoraj. Miałaś kaca? - zapytała żując żelka

Zatkał uszy po nagłym wrzasku Gabu. "No i się zaczęło" pomyślał i opuścił zrezygnowany głowę.
-Strasznie dużo tu dziś ludu-powiedział szeptem do siebie

No i jednak się nie udało. Mógł w sumie zaczekać, aż odejdą sporo dalej. Bywa. Wyjął słuchawki z uszi i schował je razem z MP3 do swojej listonoszki.
- No witaj, Gabu! - wykrzyczał i jej odmachał. Przy niej zobaczył chłopaka z jedynki. I jeszcze ta laska na probatio. Całe szczęście, że jest ktoś od niego. Zbliżył się i zobaczył Lily. Odetchnął z ulgą.
- Hey, Lily. - przytulił dziewczynę i po chwili dodał. - I Was wszystkich też witam.

-Takiego lekkiego, nic po za tym. A ty? - powiedziała i zauważyła Aydena do którego wcześniej wydarła się Gabu.
-Hej Ayden- także się z nim przywitała.

-O, hej wszystkim-przeszedł go dreszcz-co tutaj porabiacie?-powiedział z nadzieją, że nikt go nie usłyszy.

Gabu spojrzała na Aydena
- Ciebie też męczyła Vitani? Jest nieznośna. Wbiła nam wczoraj nad Mały Tybr i ciągle pytała nas czy między tobą, a Aleks coś jest - zmarszczyła brwi zdenerwowana i wzięła ciemnoczerwonego żelka. Z wściekłością rozerwała go na pół. - Nie poszła sobie nawet, kiedy Aleks jej kazała i musieliśmy się przenieść. Nie, przepraszam. Przenieśliśmy się, bo zabrakło nam wina - włożyła sobie rozerwanego żelka do buzi

-Może da wam spokój- mruknęła sama nie wierząc w to co mówi.- Choć znając Vitani ma już jakiś plan. Pozostaje współczuć.

Lekko zszokowany tym, co zrobiła Vitatni, Ayden tylko się załamał w duchu.
- Cóż. Dziecko Marsa tak ma. I to jeszcze z dwójki. Jest bezpośrednia, zazdrosna i tyle. - powiedział i zaśmiał się cierpko. - Musicie mi wybaczyć, ale ja już się zmywam. Mam do zebrania parę ziółek. Ostatnio moje zapasy szybko znikają. - Z chęcią by poszedł. Przy okazji za dużo ludzi, których nie znał. Lily wręcz kochał jak siostrę, a z Gabu trzymał się od początku, bo siedział wcześniej w jedynce. Potem się przeniósł ze względu na małe... wojny. Po prostu. - Życzę Wam miłego dzionka i spaceru.
Ruszył dalej. Tym razem bez muzyki w uszach. Musiał chwilkę przemyśleć wszystko. Szedł smętnie. Wcale mu się nie śpieszyło.

Widząc, że inni byli pogrążeni w rozmowie, postanowił trochę posłuchać żeby więcej wiedzieć na temat tych ludzi. Albo po prostu wiedzieć z kim ma do czynienia. Więc siedział i milczał dalej oraz przysłuchiwał się ich rozmowie.