Polana

- Ja po matce mam tylko bransoletkę w kształcie róży - pokazała. - Róża to herb naszego rodu, ale niestety ona umarła w moje dwunaste urodziny.
Nie zauważyła centka.

-Tylko?-Parsknął śmiechem.No no, alkohol chyba podchodzi im łatwiej niż sprzątanie baraku. No dobra, jeśli o to chodziło, to akurat legioniści mogli zrobić to za niego. Nie kleił się jakoś do latania z mopem, gąbkami i tak dalej.On co najwyżej mógł to wszystko nadzorować.
-O, cześć Alice.-Przywitał się praktycznie od razu.Poprawił swoją koszulkę całkiem mimochodem.

- Hej, Alice.

W końcu coraz więcej osób. Ufff
- Cześć Cooper.- uśmiechnęła się- no cóż ja znów dziś pije.- po czym wzięła butelkę do ręki, a drugą podała Sam, zaczęła otwierać korek scyzorykiem gdy spojrzała na Gabe- Niestety brakło dla cb ale zawsze możesz wypić ze mną na pół. Nie powinnam znów za dużo pić.- ostatnie zdanie szepnęła do centka z uśmiechem

Bierze butelkę od Julity. Wypija pół na raz. Dopiero teraz zauważyła centuriona.
- Kogo my tu mamy... Witaj centurionie - powiedziała Sam.

- Ne, dzenki - odpowiedziała z pełnymi ustami Alice. Nie miała zamiaru pić.
Była głodna, jednak zajęło jej chwilę przełknięcie wszystkiego.
- Tylko ja siedzę? - uśmiechnęła się i popatrzyła po zebranych.
Wzięła następną garść pianek i wsadziła sobie do buzi.

-Nie, dzięki. Wolę pozostać trzeźwy.-Nie potrzebował alkoholu aby się dobrze bawić. A ostatnio bóle głowy i trunki nie konspirowały ze sobą najlepiej, więc któreś musiał odłożyć na jakiś czas.Z wiadomych przyczyn padło na drinki i drineczki, co swoją drogą przeżywał o wiele gorzej.Jednakże gorsze od kaca po wypiciu mocniejszych napitków były kace tytoniowe-coś o tym wiedział.
-Miło, że mnie dostrzegłaś.Cześć.-Oparł się o konar drzewa, zjeżdżając na dół.

Po winie zaczęła wpychać sobie do buzi chipsy i ciastka.

- Co u ciebie, Gabe? - spytała Alice.
Była w szoku po tym, czego się dowiedziała o Gabu. Nie chciała dać po sobie poznać, że tak jest, więc potrzebowała rozmowy.
Pokrętna logika, ale niestety działała w jej przypadku.

(Alice ja mówiłam do Gabe i ja leże na kocu doczytaj )
Julita usiadła sobie jak należy czyli wygodnie ale z klasą. W końcu otworzyła wino i napiła się kilka małych łyczków. po czym otworzyła paczkę żelków i ciastek.
- Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy.- dopiero gdy to powiedziała ogarnęła że to nie an miejscu, co miałą poradzić że jej rodzice byli chrześcijanami i znała niektóre wersji biblii na pamięć. Ale nigdy nie przepadała za tą religią, czuła że nie jest prawdziwa.- Sorki, no ale częstujcie sie- po czym wypiła kolejne dwa malutkie łyczki i podała butelkę do Gabe

Sam zaczęła się nudzić i bawić bransoletką. Usiadła na kocu.
- Co porabiacie? - zapytała ich uśmiechając się sztucznie.
Dziewczyna była już znużona. Dzisiaj była rocznica śmierci jej ukochanej babci, więc nie czuła się dobrze.

(oj, nie zauważyłam)
Alice przełknęła pianki, po czym zjadła kilka ciastek i chipsów. Popiła sokiem. Potrzebowała cukru. Jedzenia. Czegokolwiek. Od kilku dobrych godzin nie jadła.
Rozpoznała, że Julita zacytowała Biblię. Może i to dziwne podejście, ale według Alice każda religia miała rację bytu. I ona wierzyła w Boga, mimo, że wiedziała, o istnieniu bogów. Miała nawet egzemplarz Biblii, kupiony kiedy jeszcze mieszkała w CHB.
Znowu zjadła trochę chipsów. Wiedziała, że je jak świnia (powtarzało jej to rodzeństwo z dawnego obozu, zwłaszcza to starsze, które zginęło później w starciu z Gają), ale nie obchodziło jej to teraz.

-To nie na moje aktualne zdrowie.-Podał butelkę dalej, bo ciągle rozmawianie i podniecanie się alkoholem było dla niego po prostu infantylne.To znaczy, nie wyrażał tego o dziewczynach ze swojej kohorty, lecz o ogóle. Nie lubił ciągłych rozmówek i ploteczek i czyjejś odporności lub wręcz przeciwnie, na wszelkiego rodzaju trunki.
Spojrzał na Alice, bo coś do niego powiedziała.
-Nic wielkiego.Oprócz jebanych migren co rano, wszystko świetnie.-Zironizował oczywiście ostatnie zdanie, co nadało całej wypowiedzi humorystycznego znaczenia.

Julita posmutniała gdy zobaczyła minę i podejście Gabe, nie powinna podpadać był w końcu centurionem.
- Tsaa ja chyba też nie będę piła aż tyle.- powiedziała ze smutkiem- no cóż od jutra odwyk!- zaśmiała się i wrzuciła ciastko do buzi.

- Wiecie co? Idę sobie. - Uśmiechnęła się Alice. - Zostawiam wam mój koc, liczę, że mi go jutro ktoś przyniesie do baraku.
Była zmęczona. Dowiedziała się dzisiaj co nie co i chciała to przemyśleć. Gabu, Wendigo... Po prostu to dla niej za dużo.
- Dobranoc wszystkim.
Pomachała i odeszła.

- Julita ty i odwyk śmiechu warte - popatrzyła w kierunku siostry i wymusiła w sobie śmiech.
Sam nie może doczekać się, aż to się rozkręci. Generalnie lubiła swoją kohortę i traktowała ją trochę jak rodzinę.

-Mądra decyzja.-Odkąd zerwał z taką jedną Bethany, nawet nie chciało mu się żartować. Nie żeby mu na niej zależało, bo miała jedynie ładną twarz i biust, ale jednak od niektórych rzeczy trzeba było się odzwyczaić, prawda?

Posmutniała było wcześnie a Alice już poszła. No cóż
- Słodkich snów, pomódl się do mamy abyś się nie obudziła jako Harry Potter- krzyknęła do niej- No cóż więcej ciastek dla nas i od razu mówię nie biorę jej koca!- uśmiechnęła się- Centurionie słyszałeś może jakieś ploteczki od ludzi z wyższych sfer jeśli chodzi o tą misje?- zapytała zaciekawiona.

Dziewczyna zamieniła się w słuch. Była bardzo ciekawa szczegółów nowej misji. Na swojej ostatniej była dawno temu. Bardzo jej zależy, żeby w tej brać udział.

(powiedzmy że Gabe poczuł się senny i odszedł)
Julita kończyła swoją butelkę wina. Dziś nie zakręciło się jej nawet w głowie. Ale zrobiła się strasznie śpiąca.
-Może lepiej choć my już do baraku jeśli znajdzie nas pretor będziemy mieć kłopoty- Wstała i zaczęła zbierać ciastka i żeli do reklamówki- Dobra niech stracę wezmę jej ten koc! Może jak się jeszcze pośpieszymy dogonimy Gabe- powiedziała.

- Ja tu jeszcze chwilę zostanę - krzyknęła do dziewczyna.
Sam usiadła na trawie i zaczęła myślec jakie życie ją mogło spotkać, gdyby nie bycie półbogiem.
Była dosyć dobra w szermierce, może mogłaby odnieść sukces? Albo odzyskać utraconą koronę rodziny?
Dziewczyna dalej tak rozmyślała.

- Jeśli chcesz to zostawiam ci koc. Dobra lecę może jeszcze dogonię Gabe jeśli ktoś mnie złapie to przynajmniej będę z centkiem. Nie siedź tu za długo, dobranoc- uśmiechnęła się na pożegnanie po czym wyrzuciła butelkę do pobliskiego kosza i zaczęła biec za Gabem- Gabrielu zaczekaj na mnie!- krzyknęła śmiejąc się.

Głos siostry wyrwał ją z rozmyślań.
- Dobranoc - szepnęła.
Powróciła do dalszego rozmyślania.

Zastanawiał się gdzie pójść, gdy zobaczył maszt Obozu Jupiter powiewający gdzieś w oddali. Skierował się na polanę. Kiedy w końcu tam dotarł, zauważył dwie osoby: jedna na kocu, druga stała obok. Miały jakieś przekąski, więc czemu by od nich nie podejść?
- Cześć Julita. Cześć... Nie znamy się, prawda? Jestem Tom, Tommy, Thomasik czy tam Thom... Jak Ci wygodnie - Przedstawił się.
Znana mu dziewczyna właśnie go minęła, więc zapowiadało się, że zostanie sam z nieznajomą.

Zobaczyła nieznajomego i zaczęła na niego nie ufnie patrzeć.
- Jestem Samantha, wszyscy mówią na mnie Sam - przedstawiła się. - Córka Marsa, V kohorta.