Julita po rozmowie ze znajomymi dotarła w końcu do świątyni. Lubiła czuć tą bliskość z ojcem. Świątynia była przepiękna czerwona,wszędzie czaszki, jakieś bronie idealne miejsce dla niej.
- Och Marsie gdybym tylko była bardziej odważna i pewna siebie!-powiedziała cicho- Ojcze daj mi siłę i wiarę w siebie bym mogła udowodnić że zasługuje na miano twojej córki.- usiadła na ławce w świątyni i pogrążyła się w wewnętrznej ,,rozmowie'' z Marsem.