Alice uwielbiała takie dni, jak ten. Kiedy mogła się ubrać tak, żeby więcej ciała odsłaniać, niż zakrywać. Szorty, podkoszulek, okulary przeciwsłoneczne. Do jej elementu ubioru nie pasowały tylko glany. Nie była niska, wyższa niż większość dziewczyn tutaj, więc glany z dziesięcioma dziurkami, wyglądałyby raczej słabo. Dlatego Alice nosiła piętnastki. Mało komu się chciało je wiązać, dlatego były dosyć rzadkie.
Dotarła do miejsca, gdzie w niektóre wieczory było rozpalane ognisko (nie wiedziała, jak dzisiaj) i usiadła na skrawku trawy, opierając się plecami o stos drewna. Otworzyła książkę, którą trzymała w ręku i zaczęła czytać.