Licore Bindweed Legionista
Wiek : 25 HP : 100 Rodzic : Iris
| Temat: Licore Bindweed :3 Czw Lip 16, 2015 12:00 am | |
| Licore Bindweed
16|Iris|4|II kohorta|Londyn, Plumstead
Wygląd: Licore uwielbia czesać swoje proste, długie blond włosy. Najczęściej w warkoczyki. Dwa warkoczyki. Nosi okulary, nie ma dużej wady, lecz ma astygmatyzm. Jest niska i wszyscy myślą, że jest dużo młodsza przez dziecinne rysy twarzy i delikatny głos. Uwielbia kolor turkusowy bądź tęczowy. Ma delikatne piegi na nosie. Lubi zakładać zwykłe spodnie i klasyczne bluzki, najlepiej turkusowe... W zime nosi ulubiony komplet skłądający się z turkusowej czapki i szalika. Nie ma idealnych zębów i seksownej kości policzkowej czy Bogowie wiedzą czego... *tak bardzo krytyka innych w opisie xD * Nie trzeba jej niczego zazdrościć, nie jest najcudowniejsza na świecie. Jest sobą.
Charakter: Licore jest dość inteligentna. Lubi się uśmiechać. Jest także dość sprytna i spostrzegawcza. Z charakteru bywa uciążliwa. Stara się być dla wszystkich miła, pomocna i szczera. Nie lubi nie wytłumaczonych sytuacji. Wszystko próbuje klarownie tłumaczyć. Ma zwykle miliony pomysłów.
Zainteresowania: Gra na gitarze, lubi śpiewać. Ponad wszystko kocha rysować, planuje pójść kroki ojca i zostać architektem. W niewytłumaczalny sposób zawsze ma niepogięte kartki, ołówek (turkusowy) i gumkę do ścierania. <Tak naprawdę wytłumaczalny, bo to prezent dla jej taty... od jej mamusi. A ołówek jest turkusowy, bo Licore uwielbia turkus.> Często też ma przy sobie dość lekką torebkę, czego nie widać po zawartości.
Historia: Licore zawsze była wyśmiewana. Jest bardzo zżyta z ojcem, ale ma średnie kontakty z siostrą. Wszystko zaczęło się od pewnego pierwszego dnia drugiego roku w szkole, kiedy to Li poszła do 5 klasy. Był piękny, słoneczny dzień, co nie było częste w Londynie. Licore i Monique weszły właśnie do szkoły. Było bardzo cicho, ponieważ był jeszcze poranek. Do szkoły podwoził je tata, a że musiał przejeżdżać zawsze przez cały Londyn, podwoził je do szkoły dość wcześnie. Ich ojciec był z pochodzenia francuzem, a dokładniej jego matka, czyli ich babcia, była rodowitą paryżanką. Wraz z ich dziadkiem mieszkali blisko Londynu, w Plumstead. Obie więc umiały płynnie francuski. Li zawsze bardziej kręciło Rzymskie Imperium, więc uczyła się łaciny, a Monique wolała greckie tematy. Kochały wszelkie tematy z architekturą. Dziewczyny były ubrane w mundurki ich szkoły. Szkoła była damska. Li nie specjalnie to cieszyło. Zanim poszła do tej szkoły, spędzała dużo czasu z grupką chłopców ze starej szkoły, ponieważ dziewczyny jak dla niej zbyt przesadnie się malowały. Wolała definitywnie towarzystwo chłopców. Li oddzieliła się od siostry i pobiegła po schodkach na górę. Uwielbiała tą szkołę - była ona w budynku ze starymi, rzymskimi wykończeniami. Z powrotem będzie mogła do woli rysować kolumnijki, freski czy inne ozdobniki. Usiadła więc i zaczęła rysować. Zanim się obejrzała, szkoła była pełna. Jedna z wrednych dziewczyn, Kate, podeszła do niej ze swoimi koleżaneczkami i zapytała: "Co tam rysujesz?" po czym wyrwała jej szkicownik. Licore chciała go jej odebrać. -Oddaj mi go! -powiedziała zdecydowanym tonem. Jej 'psiapsiółki' zachichotały. -To go łap. -powiedziała Kate i wyrzuciła wszystko przez okno, po czym się zaśmiała. Zrozpoczona dziewczyna podbiegła do okna i wyciągnęła rękę, jakby chciała jeszcze go złapać. Wtedy zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Kartki i szkicownik zaczęły znikać. Po chwili te przedmioty pojawiły się w jej rękach, błyszcząc przez kilka sekund tęczą. -Jak ty to zrobiłaś? -powiedziała Kate, już wcale nie taka radosna. -Po prostu złapałam. - odrzekła. - Dobrze łapię przedmioty. -Na to łap. - i rzuciła w Licore swoją torbą, nie bojąc się, żę cokolwiek może się jej stać. Li z przyzwyczajenia zasłoniła się tylo ręką, bo gdy cokolwiek leciało w jej stronę zamykała oczy i nigdzie się nie ruszała. Za chwikę miała zderzyć się z torbą... Jednak torba zniknęła. Dosłownie. Dziewczyna zauważyła tylko tęczową mgiełkę. -Gdzie. Zniknęłaś. Moją. Torbę. - wysyczała Kate. Licore szybko rozejrzała się po korytarzu. Torbę dostrzegła zawieszoną na posągu jakiejś starożytnej bogini... Nie wydawało jej się, że to ten posąg tam stał... Zapamiętała podpis zapisany w grece, wskazała palcem na jej torbę i uciekła jak najszybciej do toalety...
* * *
Wchodząc do toalety wpadła na swoją siostrę. Miała jej poszukać później... Lecz postanowiła że zapyta ją o to teraz. -Moni, mam do ciebie sprawę -zaczęła- chodzi o symbole greckie. Młodsza dziewczyna kiwnęła głową. Li szybko wyjęła kartkę i zapisała na niej kilka znaczków. -To słowo to IRIS, znana była jako bogini tęczy... Licore, słuchaj... -Tak? - zapytała starsza z sióstr. - Obie jesteśmy półboginiami... - wyszeptała. -Ale jak to możliwe? Skąd to wiesz? -Twoja matka mi to powiedziała... Dosłownie przed chwilą. -starała się dobrze dobierać słowa. -Jak to MOJA? Twoja nie? Kto nią jest? Czemu tata nic nie mówił? - zasypała Monique pytaniami. -Moją matką jest Atena, bogini mądrości. Twoją... Twoją matką jest Iris. Po tych słowach Li zaczęła sobie wszystko logicznie układać... To musiała być prawda. Siostra nie mogła jej okłamywać. -Dlaczego nie mogła mi, własnej córce tego powiedzieć? -zapytała. -Nasze boskie mamy nie mogą bezpośrednio nam pomagać. Od czasu do czasu tak, ale nie mogą cały czas nam pomagać. Wtedy większość ludności była by wywyższona przez bogów, swoich rodziców. Tak powiedziała twoja mama, a ty wiesz, że pamiętam wszystko co mi mówiono... Potwory... Potwory istnieją. Licore przypomniała sobie naprawdę wielkiego ognistego psa, który na nią skoczył po czym rozpłynął się w tęczową mgiełkę i nie było po nim śladu. Zawsze po tym zastanawiała się, jak to się dzieje. -To co teraz robimy? -Kazała nam wyjść ze szkoły. -To może lepiej zadzwońmy do taty? -Też to powiedziałam, że możemy zadzwonić z sekretariatu, ale podobno gdy rozmawiamy przez telefon, działamy na potwory jeszcze mocniej niż normalnie. Teraz już wiem, dlaczego nie kupywał nam telefonów... Powiedziała też, że tata już wszystko wie i że nie bedzie się o nas martwił. Wyszły więc przed szkołę. Na trawniku przed nią stały dwa konie... Nie, to nie były konie. To były cudowne pegazy z pięknymi białymi skrzydłami. Dziewczyny wsiadły na nie, a one wzbiły się w powietrze. Cały czas lecieli przez chmury... Nagle Licore zobaczyła jakąś wyspę... dalej stała... STATUA WOLNOŚCI! Nie wie, jakim cudem tak szybko dotarły aż do tutaj, ale nie przejmowała się tym. Po chwili lądowanie w Obozie... Licore chciała zejść z pegaza, jednak okazało się, że czeka ja dalsza podróż... Do obozu rzymskiego.
Ciekawostki:
- un licorne to po francusku jednorożec... A ja jestem Licore. Bez n.
- często nieumyślnie używa swoich dziwnych mocy, takich jak przywoływanie rzeczy i przemieszczanie ich, ale od kiedy magia znikła, dziewczyna nie może się nimi posługiwać.
- lubi makaron z kluskami!
Statystyki: Siła:2 Zręczność:4 Szybkość:3 Wytrzymałość:1 Szczęście:2 Zdrowie:1
Ostatnio zmieniony przez Licore Bindweed dnia Czw Lip 16, 2015 2:04 pm, w całości zmieniany 5 razy | |
|
Aleks Chapman Admin
Wiek : 26 HP : 100 W obozie od lat : 6 Rodzic : Bachus
| Temat: Re: Licore Bindweed :3 Czw Lip 16, 2015 1:01 am | |
| Musisz usunąć to o nieumyślnym używaniu umiejętności, to byłoby niezgodne z fabułą. Oprócz tego nie mam nic do Twojej kp | |
|
Mavis Rogers Admin
Wiek : 28 HP : 100 W obozie od lat : Pięciu Rodzic : Jupiter
| Temat: Re: Licore Bindweed :3 Czw Lip 16, 2015 1:53 pm | |
| I wszystko super, 50 denarów i 3 punkty za pomoc, akceptuję, życzę miłej gry i tak dalej. | |
|
Sponsored content
| Temat: Re: Licore Bindweed :3 | |
| |
|